24.08.2013

'Dary Anioła. Miasto Kości' - recenzja filmowa




No i stało się! Adaptacja 'Miasta Kości' nareszcie zawitała do kin. Cały wczorajszy dzień chodziłam jak nabuzowana nie mogąc się doczekać wieczoru. Po powrocie z kina miałam w sobie tyle sprzecznych emocji, jakich dawno nie miałam po obejrzeniu filmu.

Uwaga! W recenzji możliwe spoilery! Czytasz na własną odpowiedzialność :).
Jeśli chodzi o film jako adaptację książki to nie jest ona wierna w 100%. Parę rzeczy pozmieniano, chronologia niektórych wydarzeń również jest zupełnie inna niż w książce.
Zacznijmy od plusów filmu:
- Aktorzy wybrani do ról idealnie pasują do moich wyobrażeń. Zarówno Lily jak i Jamie byli świetni, chemia między nimi była wyczuwalna już od pierwszej sceny. Robert to idealny Simon  - chociaż w moich wyobrażeniach był mniej przystojny. Sorry Simon :). Jeśli chodzi o Aleca i Isabell to uważam, że aktorzy pasowali, ale mam lekkie zastrzeżenia co do postaci Isabell. Nie było w niej tego seksapilu i uroku, którego od niej oczekiwałam, ale za to zakochałam się w jej głosie! Taki twardy, męski - idealny dla Nocnej Łowczyni. Co do Magnusa tylko jedno zastrzeżenie - dlaczego tak krótko? I nie chodzi bynajmniej o długość jego spodenek, a o ilość scen w filmie. Zdecydowanie za mało. Valentine natomiast był straszny, o wiele bardziej niż w książce. Złość i nienawiść po prostu biły z jego postaci.
- Scenografia i efekty specjalne, były na bardzo wysokim poziomie. Instytut był taki jaki sobie wyobrażałam. No i biblioteka - mogłabym tam spędzić całe życie :D.
- Zakończenie filmu jest zupełnie inne niż w książce, jeśli chodzi o miejsce i osoby w nim występujące, to podobało mi się ono o wiele bardziej niż to z książki. Było widowiskowe, pełne akcji. Cały czas miałam ciarki.
- Sceny w Hotelu Dumort. Szczególnie walka z wampirami - ta muzyka, choreografia, dynamika - naprawdę świetne.
- Luke <3. I wszystko jasne :).
A teraz mniej przyjemna część, czyli minusy:
- Akcja była dosyć szybka, praktycznie od początku coś się działo i osoby, które nie przeczytały książki miały lekkie problemy z połapaniem się na początku co i jak.
- Scena w oranżerii była dla mnie totalną porażką. Zawsze wyobrażałam ją sobie jako scenę bardzo intymną, z delikatną grą kolorów i spokojną muzyką w tle. A co dostałam? Ferie barw, dużo neonów, Demi Lovato i deszcz. Seriously?
- Brak Simona jako szczura.

Jeśli miałabym oceniać film jako film, dałabym mu 9/10. Jednak jako adaptacja dostaje ode mnie 8/10. Mimo, paru błędów film ogromnie mi się podobał, siedziałam jak zahipnotyzowana. Czekam na DVD i na 'Miasto Popiołów' :D. A wy byliście już w kinie? Jakie są wasze wrażenia?

1 komentarz:

  1. Ja jeszcze nie miałam styczności ani z filmem, ani z ksiażką. moze nadrobie te zaległości :)
    (http://zapach-stron.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń