Nie będzie to recenzja analizująca film jako adaptację książki, bo tak naprawdę nie miałam jeszcze okazji jej przeczytać (czego bardzo żałuję). Nie ma chyba nikogo, kto by nigdy nie słyszał o J.R.R. Tolkienie albo o Władcy Pierścieni. Te dwa słowa to już swego rodzaju fenomen, nowa popkultura, która zastąpiła Gwiezdne Wojny. Twórczość tego brytyjskiego pisarza wyznaczyła nowy trend w literaturze - obszerną, wielowątkową powieść fantasy, którą z zapałem czytają zarówno dorośli, jak i dzieci. Filmy na podstawie książek chciano zrealizować już wcześniej, jednak dopiero technologia XX wieku umożliwiła przeniesienie wizji pisarza na klatki filmowe. Sfilmowania tych dzieł - a w sumie tego dzieła, bo Władcy Pierścieni, to tak naprawdę jednak książka - podjął się Peter Jackson. Trzy filmy, które powstały na zawsze wpisały się do światowej popkultury a fanów wciąż przybywa. 10 lat po premierze pierwszej części trylogii 'Władcy Pierścieni' zdecydował się zekranizować kolejne dzieło Tolkiena - 'Hobbit, czyli tam i z powrotem' to prequel do 'Władcy Pierścieni', który rozgrywa się 60 lat wcześniej. Mimo, że ta książka tak jest o wiele cieńsza również postanowił nakręcić trzy filmy. Czy to była dobra decyzja?
Druga część Hobbita podobała mi się o wiele bardziej, niż część pierwsza. Była przede wszystkim bardziej dynamiczna, od początku akcja szła do przodu - w pierwszej części początek strasznie się ciągnie. Kontynuacja Hobbita wydawała się także bardziej mroczna, co mi bardzo przypadło do gustu - miało więcej klimatu z 'Władcy Pierścieni'. Ogólne plusy filmu to:
*przede wszystkim aktorstwo! Ian Mckellen, Martin Freeman, Benedict Cumberbatch (mój ukochany duet - Ci, co oglądają 'Sherlocka', wiedzą co mam na myśli :D), Orlando Bloom - bardzo wysoki poziom aktorstwa, uwielbiam szczególnie Freeman'a jako Bilbo Bagginsa. Miło było zobaczyć z powrotem Legolasa, ale widać było trochę niekonsekwencji w jego postaci. W 'Hobbicie' jest młodszy niż w Trylogii, ale wydaje się być bardziej rozważny i dojrzały (nie tylko mentalnie :D). Jednak jest jeszcze jedna postać, której pojawienie się sprawia, że rozpływam się jak bita śmietana (od powrotu z kina, mój Tumblr przeżywa drugą młodość). Mowa tu o Kilim, którego gra Aidan Turner. Rozpływałam się nad Lukiem z 'Miasta Kości', granym także przez niego, ale Kili jest o wiele bardziej uroczy. No spójrzcie tylko! *o*
*akcja, jak już mówiłam, idzie naprawdę szybko, czasem może nawet aż za szybko, ale nie przeszkadza to w odbiorze. Dynamiczne, pełne akcji sceny są przeplatane z bardziej stonowanymi kadrami, co pozwala widzowi trochę odpocząć od nadmiaru emocji.
*postać Tauriel nie jest obecna w książce, ale jest dość ciekawym uzupełnieniem filmu. W końcu jest jakaś kobieta, a w sumie elfica, która kosi orków równie skutecznie co facet. I tak ma być :D.
Uwaga Spoiler!
*wątek miłosny w 'Hobbicie' jest dość szeroko komentowany. Mi on zupełnie nie przeszkadzał, jak ktoś napisał zarówno Kili jak i Tauriel są dość 'mlodymi' osobnikami w swoich gatunkach i wiadomo, że w młodym wieku każdy eksperymentuje i szuka własnej ścieżki. Oni wybrali akurat taką. To trochę podobne do wątku Arveny i Aragorna - nigdy nie słyszałam, żeby ktoś skrytykował ich związek, a przecież ona jest elfem a on człowiekiem. Co z tego, że Kili sięga Tauriel do pasa - jak dalej będzie robił takie słodkie oczka jak wyżej, to dla mnie może być nawet z drzewem.
Koniec Spoilera!
*zakończenie filmu było dosyć niespodziewane. Na moim seansie, kiedy ekran zrobił się czarny zapadła cisza, nikt nawet nie szeptał. Kiedy pojawiły się napisy końcowe wszyscy zrobili wielce wymowne: ooo. Ja byłam w takim szoku, że jeszcze z minutę siedziałam i patrzyłam na ekran. 'To już? Koniec?' Chętnie wysiedziałabym jeszcze z godzinę w fotelu, ale cóż, pozostaje mi czekać okrągły rok!
*dużo osób narzeka na długość filmu i podział cienkiej książki na trzy filmy. Dla mnie im dłużej tym lepiej :D.
*uwielbiam ścieżkę dźwiękową z wszystkich filmów Jacksona, ale piosenka 'I see fire' szczególnie zawładnęła moim sercem. Jednocześnie spokojna ale i groźna, zawsze kiedy jej słucham mam mimowolne ciarki. TU możecie jej posłuchać.
*efekty specjalne są po prostu bez zarzutu. Ale jednak chyba największe wrażenie robi smok Smaug, bardzo realistyczny, przez co jeszcze bardziej przerażający. Ja, na miejscu Bilba, dawno miałabym 2 kilo w gaciach :D.
Ogólna moja ocena filmu to 9/10. Film uważam za świetny ale brakowało mi czegoś. Mam nadzieję, że to 'coś' będzie miał ostatni 'Hobbit' i bez oporu, będę mogła dać fulla.
'Hobbit: Pustkowie Smauga'
Data premiery: 27 grudnia 2013
Długość filmu: 161 min
Reżyseria: Peter Jackson
Na podstawie: 'Hobbit, czyli tam i z powrotem' J.R.R. Tolkien
Ależ się rozpisałam, mam nadzieję, że wytrwacie do końca :). A wy, widzieliście film? Jakie są wasze odczucia?
I jeszcze na koniec, mój ulubieniec:
Brak komentarzy
Prześlij komentarz