24.05.2015

#BOOKATHON - Prolog - rozdział 7

Zapraszam was do przeczytania moich wrażeń z lektury 'Maybe someday'. Jest to pierwsza część #bookathonu zorganizowanego przez Wydawnictwo Otwarte.

Uwaga! Tekst zawiera spoilery, duże spoilery :)

Jako, że chodzi tu bardziej o moje przemyślenia, niż o streszczenie tych kilku rozdziałów, nie będę zbyt wylewna jeśli chodzi o jej opis, a skupię się bardziej na tym co o niej myślę i jakie uczucia towarzyszyły mi podczas lektury.

Pierwsze co zaskakuje w tej historii, to niezależność i postawa Sydney, po tym jak dowiedziała się o zdradzie. Próbowałam postawić się na jej miejscu - wyobrazić sobie swoją reakcję i to jakbym postąpiła na jej miejscu. To, że nie powiedziała niczego rodzicom, w obawie przed koniecznością rezygnacji z upragnionych studiów, świadczy o jej dojrzałości - Sydney próbuje sama rozwiązywać swoje problemy, nie musząc przy okazji być na łasce i niełasce rodziców. Jestem w stanie zrozumieć jej napad złości i wyładowanie tego na Tori i Hunterze - przyznajmy, że należało im się.
Bardzo fajnym zabiegiem było umieszczenie w prologu wydarzeń, których początek, poznamy dopiero w dalszej części historii. Dzięki temu bardziej skupiamy się na faktach, które normalnie byśmy przeoczyli. To, że znaliśmy już obecną sytuację Sydney pozwoliło na lepsze poznanie jej samej, oraz Ridge, poprzez wprowadzenie narracji z perspektyw tych dwóch postaci.

Ridge, którego poznajemy początkowo jako chłopaka od gitary wydaje się nie mieć przed czytelnikiem tajemnic. Fakt, że chłopak jest głuchy i nie słyszy był dla mnie wielkim szokiem i zaskoczeniem. Jeszcze większym szokiem, był sposób w jaki nauczył się grać na gitarze i czuł muzykę. W ogóle sceny, gdzie pokazywał Sydney jak odczuwa muzykę, poprzez grę na gitarze były tak cudowne i intymne, że chciałam więcej i więcej. Mamy także okazję, poznać jedne z pierwszych tekstów Sydney, które są naprawdę dobrym muzycznie materiałem.

Lokatorzy Ridge, Brigitte i Warren, wprowadzają do książki wiele humoru. Brigitte, która ubzdurała sobie, że Sydney także jest głucha, rozbraja swoim sposobem rozmowy z nią, a Warren to po prostu Warren - kręci go wszystko co związane jest z seksem (w tym Bridgitte).

Reakcja Sydney, na to, że Ridge ma dziewczynę, może wskazywać na to, że dziewczyna zaczyna żywić do niego jakieś uczucia. Łatwo to jednak zrozumieć - zraniona, szuka pocieszenia, a Ridge wyciągnął do niej pomocną dłoń. Warto także wspomnieć o rozterkach, które miała Sydney względem Huntera - bała się zobowiązań i tego, że jego obecność w jej życiu zbytnio ograniczała ją samą. 

A co wy, czytelnicy, myślicie o tej historii? Jakie są wasze pierwsze wrażenia?


Brak komentarzy

Prześlij komentarz