27.10.2014

18. Międzynarodowe Targi Książki - moje wrażenia

Tegoroczne Targi Książki w Krakowie były drugimi, w jakich brałam udział. Moje podekscytowanie nimi narastało z każdym dniem, aż w końcu 'nadejszła ta wiekopomna chwila' - jak to mawiała moja nauczycielka matematyki, dzierżąc w dłoniach nasze sprawdziany :). Moje wrażenia z poprzednich targów były dość pozytywne, nie licząc tego, że namiot, w którym miały miejsce, był dość ciasny co trochę utrudniało zwiedzanie. W tym roku Targi odbyły się w hali EXPO Kraków, nowiutkiej hali wystawowej. Jakie są więc moje wrażenia?
Na Targach miałam być już w czwartek ale musiałam być wcześniej na uczelni i w efekcie pojawiłam się tam dopiero w piątek. Dzięki rejestracji blogerzy mieli darmowe wejście, co było miłym ukłonem organizatorów w naszą stronę. Pierwsze co rzucało się w oczy to na pewno o przestrzeń hali - nieporównywalnie większa z ubiegłoroczną, brak duchoty i dużo wolnego miejsca do siedzenia. W piątek byłam krótko, jakieś dwie godziny. Zrobiłam mały rekonesans, obeszłam całą halę kilkukrotnie, tak aby wiedzieć, mniej więcej, gdzie znajdują się stoiska, które mogą mnie interesować. 

W sobotę pełna zapału wyruszyłam ponownie na Targi. Byłam tam koło 12 i kiedy doszłam już do bram hali przeżyłam lekki szok - kolejka do kas ciągnęła się na jakieś 200 metrów. Gdybym nie miała biletu, to nie wiem czy bym wystała ;). Na szczęście weszłam bez problemu. W sobotę ludzi było o wiele więcej co utrudniało poruszanie się po między stoiskami. Głównym punktem sobotnich Targów było dla mnie Spotkanie Blogerów, które, niestety, okazało się kompletnym niewypałem. Brak jakiejkolwiek organizacji, chaos i w końcu kłótnia pomiędzy blogerami i wydawcami. Miało być miło i przyjemnie a skończyło się na tym, że z sali wyszłam, lekko mówiąc zniesmaczona. Mam tylko nadzieję, że przyszłoroczny Zjazd Blogerów (o ile się odbędzie) będzie przebiegał w o wiele przyjemniejszej atmosferze.

Podsumowując całe Targi oceniam trochę lepiej niż te zeszłoroczne. Główny plus to oczywiście nowa hala, choć i tu mogłoby być lepiej. Moim zdaniem powinno być trochę mniej stoisk, na rzecz większych alejek i przejść między nimi. Jeśli chodzi o promocje, to nie można było narzekać - były to głównie rabaty 20-30%, przy większych zakupach dostawało się także torby albo inne gadżety. W każdej z sal była kawiarnia a dodatkowo na górze była stołówka, więc jeśli ktoś zgłodniał lub dopadło go pragnienie, mógł szybko je zaspokoić. Sale seminaryjne były duże - nie było problemu z miejscami. 

Bardzo miło było mi zobaczyć wszystkich blogerów, których czytam, na żywo. Poznałam także wiele nowych, wspaniałych osób - tu chciałam pozdrowić przede wszystkim Kasię i jej kuzynkę Magdę, obok których miałam okazję siedzieć. Co do książek, to planowałam większe zakupy ale i tak jestem w pełni usatysfakcjonowana. 

Kubek z sówką kupiłam na stanowisku 'Książki w mieście' i moim zdaniem jest uroczy. Cztery książki, które kupiłam to 'Dziesięć płytkich oddechów' K.A Tucker (Filia), 'Mara Dyer. Tajemnica' Michelle Hodkin (Empik), 'Szukając Alaski' John Green (Świat Książki) oraz 'Endgame. Wezwanie' James Frey i Nils Johanson-Shelton (SQN).

Torba, którą każdy bloger otrzymał podczas Zlotu, była miłym zaskoczeniem i zawierała pinezkę oraz ogromny zielony lizak, który nie zapałał się do zdjęcia bo zdążyłam już go zjeść :) Oprócz tego milion zakładek, ulotek i innej makulatury, która zalega własnie w mojej torebce.

Tegoroczne Targi przechodzą już do historii i pozostaje nam jedynie czekać na następne. 
Do zobaczenia za rok :).

Brak komentarzy

Prześlij komentarz